poniedziałek, 29 grudnia 2014

Wstęp. "Lost in the city of angels Down in the comfort of strangers"

♪ KLIK ♪
   Spakowałam się już poprzedniego dnia. Teraz schowałam ostatnie rzeczy do kosmetyczki. Spojrzałam w lustro. Wczoraj położyłam się spać w mokrych włosach i teraz widziałam tego efekty. Czarne i czerwone kosmyki zazwyczaj proste, teraz wyginały się w różne strony i za nic nie dały się ułożyć. To miał być moja pierwsza wizyta w Idrisie. Chciałam wyglądać perfekcyjnie, więc zaczęłam je prostować. Kiedy były już w znośnym stanie, rozczesałam je ostatni raz i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam źle. Blada cera podkreślała granatowe oczy. Normalnie jedno było szare a drugie fioletowe, ale kiedy byłam podekscytowana jak teraz, zmieniały barwę. Podobno to jak zmieniały kolor, było efektem śladowej ilości krwi czarowników w moich żyłach. Oliver potrafił nieomylnie odczytać mój nastrój po oczach. Znał mnie tak dobrze, że rozumieliśmy się bez słów. Ja z resztą jego też. Mój najlepszy przyjaciel był synem mojej przybranej matki. Jej mąż adoptował mnie po śmierci moich rodziców. Charlie Clearwater był parabatai mojego ojca. Ale kiedy i on zmarł, jego żona oszalała. Zabił go demon, ale mimo to Grace obwiniała mnie o jego śmierć. Pewnej nocy wpadła do mojej sypialni z nożem kuchennym. Próbowała mnie zabić. Uciekłam do łazienki, ale po jej ataku na plecach została długa blizna, po głębokiej ranie której nawet runy nie były w stanie uzdrowić w pełni. Po tym zajściu została odesłana do Cichego Miasta. Boję się myśleć, co w jej umyśle mogli zrobić Cisi Bracia. Kiedy wróciła traktowała mnie jak powietrze.
   - Musimy już iść - usłyszałam za drzwiami głos Olivera. Wyszłam szybko z łazienki. Chłopak zdjął mi z ramienia włos i zrzucił go na podłogę. Był trochę pedantycznym perfekcjonistą. Ale ktoś z nas dwóch musiał być dokładny. Oliver był rok młodszy, ale wcale na to nie wyglądał. Był dobrze zbudowany i o głowę wyższy ode mnie. Miał wyraźnie zarysowane kości policzkowe i wydatną szczękę. Był brązowookim szatynem. Spojrzałam na niego czując jak serce mi przyśpiesza. Znaliśmy się odkąd pamiętam, a on zawsze traktował mnie jak siostrę. Od trzech lat prosił mnie żebym została jego parabatai a ja za każdym razem odmawiałam. Kiedy pytał dlaczego, odpowiadałam że nie jestem gotowa na takie decyzje. W rzeczywistości chodziło o to że odkąd zaczęłam interesować się chłopcami podkochiwałam się w nim. 
   Poszliśmy do ogrodu, gdzie znajomy czarownik miał stworzyć Bramę. Spojrzałam ostatni raz na Instytut. Miałam cichą nadzieję że zostanę w Idrisie i nigdy już tu nie wrócę. Zgodzę się że Monachium jest ładnym miastem, ale wiązało się z nim zbyt wiele złych wspomnień. Za kilka miesięcy miałam mieć 18'ste urodziny, po nich chciałam przeprowadzić się do Londynu skąd pochodziłam. 
  Odetchnęłam głęboko i razem z Olivierem weszliśmy w Bramę.

3 komentarze:

  1. Powiem tylko WOW! Bardzo lubię dary anioła i twój blog bardzo mi odpowiada. Akcja ciekawie się zapowiada i nie ma na co ponarzekać. Ogólnie Like it.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej zaczełam dzisiaj czytać i zaczyna sie ciekawie już nie moge sie doczekać dalszych wydarzeń .
    A reraz wybacz lece czytać następny roździał twojego opowiadania .

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowowow tylko tyle umiem powiedzieć lecę czytać kolejne.
    Pozdrawiam z grupy ❤

    OdpowiedzUsuń