Obudziłam się o świcie i wiedziałam że już nie zasnę. Chciałam ubrać się w pierwsze lepsze rzeczy, ale później pomyślałam o James'ie. Skoro jest moim sąsiadem a ja zamierzam wyjść z domu powinnam wyglądać dobrze. Kiedy ubrałam się już i umalowałam, doszło do mnie że nigdy nie przejmowałam się swoim wyglądem pod względem tego czy Oliverowi się spodobam. Więc czemu teraz to robię, przez nowo poznanego faceta?
Wyszłam do piekarni kupić pieczywo. Z żalem do którego sama nie chciałam się przyznać zaakceptowałam fakt że nie spotkałam James'a. Przygotowałam śniadanie z produktów które znalazłam w lodówce. Ktoś musiał zaopatrzyć ją przed naszym przybyciem. Grace weszła do kuchni. Nawet na mnie nie spojrzała, tak jakbym nie istniała. Ja też nie zwracałam na nią uwagi.
- Dobrze się spało? - zapytał Oliver kiedy podawałam mu śniadanie.
- Nawet nieźle. Całą noc myślałam o rezydencji Herondale'ów - odparłam. Chłopak nieomal zakrztusił się herbatą.
- Rezydencji? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- No tak, przecież oboje wiedzieliśmy że po osiemnastce się wyprowadzę - powiedziałam lekko i oparłam się o blat. Spodobała mi się jego reakcja. Przejął się tym że może mnie stracić.
- Znalazłaś ją wczoraj - domyślił się Oliver. Wziął kęs jajecznicy i żuł go powoli, zdecydowanie za długo.
- Tak, zobaczyłam ją kiedy biegałam. Chcesz dziś tam ze mną pójść? Chciałam przyjrzeć się jej w świetle dnia - powiedziałam radośnie. Oliver spojrzał ma mnie sceptycznie.
- Tak ci się spieszy żeby od nas uciec? - zapytał ponuro.
- Od WAS? Przecież nie twoja matka ledwo zauważa że istnieje. Jeśli chcesz to za jakiś czas możesz do mnie dołączyć - oburzyłam się. Odetchnęłam głęboko. Nie lubiłam się na niego denerwować. Nasze kłótnie zazwyczaj miały związek z Grace. Oliver westchnął. Podniósł się i stanął w pół kroku przede mną. Spojrzałam mu w oczy, jak zwykle zachowywałam spokój w jego obecności. W niektórych chwilach, na przykład teraz nie było to takie proste.
- Na prawdę chcesz odejść? - zapytał pochylając się. Teraz jego twarz była tak blisko mojej. Wystarczyło tak niewiele żebym mogła go pocałować.
- Chce się od niej uwolnić - powiedziałam cicho. Wiedział że mówię o jego matce. Westchnął i oparł czoło o moje. Zamknął oczy i westchnął, a ja nie wiedziałam co zrobić. Chciałam go pocałować, ale nagle uświadomiłam sobie co zaraz powie.
- Jesteś dla mnie jak siostra... Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - słowa zabolały bardziej niż się spodziewałam. Przecież znałam prawdę. Wiedziałam że nie mogę liczyć na nic więcej. Jednak teraz gdy to powiedział coś we mnie pękło. Poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Zacisnęłam powieki i przechyliłam głowę żeby móc głębiej odetchnąć. Przez przypadek dotknęłam czubkiem nosa jego nosa. Zadrżałam. Łza spłynęła po prawym policzku. Bałam się ruszyć, żeby czegoś nie zepsuć, chciałam chłonąć jedyny rodzaj bliskości na jaki mogę liczyć z jego strony. Bałam się otworzyć oczy, chciałam myśleć że nie widział tej łzy. I wtedy stało się coś niezwykłego. Pocałował mnie. Dotknął ustami moich ust delikatnie, jakby bał się mojej reakcji. Byłam zszokowana, że przez chwilę stałam jak sparaliżowana. W końcu doszło do mnie że czeka na mój ruch. Przysunęłam się bliżej i położyłam ręce na jego karku. Więcej nie trzeba było. Pocałował mnie tak jakby czekał na to całe życie, jakby czekał na to tyle co ja. W mojej głowie pojawiła się masa sprzecznych myśli. Przed chwilą powiedział że jestem dla niego jak siostra, a teraz mnie całował. Nie wiem ile czasu minęło, Oliver odsunął się ode mnie gwałtownie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wściekłą Grace która zaciskała rękę na jego ramieniu. Pewnie go ode mnie odciągnęła.
- Ty kurwo! Jak śmiesz uwodzić mojego syna?! Ty mała suko, jesteś taka sama jak twoja matka, chcesz mi odebrać jedynego mężczyznę jaki mi pozostał na tym świecie? - krzyczała.
- Dość! - wrzasnął nagle Oli. Grace spojrzała na niego zszokowana. Tak samo jak ja. Kobieta podeszła do niego i z zaciśniętą szczęką wymierzyła mu policzek. Chłopak zachwiał się, a później spojrzał na podłogę jakby zawstydzony, jakby żałował tego jak potraktował matkę. Po chwili spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem. Przyglądałam się temu z niedowierzaniem. Kiedy Grace przeniosła wzrok na mnie. W jej oczach widziałam znajome szaleństwo. Znów nad sobą nie panowała.
- Wynoś się z tego domu, albo z tobą skończę - warknęła przez zęby. Spojrzałam na nią z całą wściekłością na jaką było mnie stać.
- Chyba śnisz jeśli myślisz że będę tak posłuszna jak twój syneczek - wysyczałam. Ostatnie słowo powiedziałam z taką pogardą, że kontem oka zobaczyłam jak Oliver patrzy na mnie z urazą.
- Ty mała... - zaczęła i zamachnęła się by mnie uderzyć. Przerwała kiedy złapałam ją za nadgarstek. Ja nie zamierzałam pokornie przyjąć policzka. Jeszcze chwila i sama bym ją uderzyła. Oliver złapał matkę za ramiona i przestawił ją jak krzesło kilka kroków ode mnie. Wciąż patrząc kobiecie w oczy wyszłam z kuchni i pobiegłam do mojego pokoju. Spakowałam kilka rzeczy które rozpakowałam po przyjeździe, zarzuciłam torbę na ramie i wyszłam. Przez chwilę chciałam żeby Oliver mnie zatrzymał, albo żeby poszedł razem ze mną. Domyśliłam się że pewnie jest razem ze swoją matką i próbuje doprowadzić ją do porządku. Ona była dla niego najważniejsza. Ja się nie liczyłam. On już dla mnie też. Dopiero po przekroczeniu progu domu zorientowałam się że płaczę.
- Na prawdę chcesz odejść? - zapytał pochylając się. Teraz jego twarz była tak blisko mojej. Wystarczyło tak niewiele żebym mogła go pocałować.
- Chce się od niej uwolnić - powiedziałam cicho. Wiedział że mówię o jego matce. Westchnął i oparł czoło o moje. Zamknął oczy i westchnął, a ja nie wiedziałam co zrobić. Chciałam go pocałować, ale nagle uświadomiłam sobie co zaraz powie.
- Jesteś dla mnie jak siostra... Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - słowa zabolały bardziej niż się spodziewałam. Przecież znałam prawdę. Wiedziałam że nie mogę liczyć na nic więcej. Jednak teraz gdy to powiedział coś we mnie pękło. Poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Zacisnęłam powieki i przechyliłam głowę żeby móc głębiej odetchnąć. Przez przypadek dotknęłam czubkiem nosa jego nosa. Zadrżałam. Łza spłynęła po prawym policzku. Bałam się ruszyć, żeby czegoś nie zepsuć, chciałam chłonąć jedyny rodzaj bliskości na jaki mogę liczyć z jego strony. Bałam się otworzyć oczy, chciałam myśleć że nie widział tej łzy. I wtedy stało się coś niezwykłego. Pocałował mnie. Dotknął ustami moich ust delikatnie, jakby bał się mojej reakcji. Byłam zszokowana, że przez chwilę stałam jak sparaliżowana. W końcu doszło do mnie że czeka na mój ruch. Przysunęłam się bliżej i położyłam ręce na jego karku. Więcej nie trzeba było. Pocałował mnie tak jakby czekał na to całe życie, jakby czekał na to tyle co ja. W mojej głowie pojawiła się masa sprzecznych myśli. Przed chwilą powiedział że jestem dla niego jak siostra, a teraz mnie całował. Nie wiem ile czasu minęło, Oliver odsunął się ode mnie gwałtownie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wściekłą Grace która zaciskała rękę na jego ramieniu. Pewnie go ode mnie odciągnęła.
- Ty kurwo! Jak śmiesz uwodzić mojego syna?! Ty mała suko, jesteś taka sama jak twoja matka, chcesz mi odebrać jedynego mężczyznę jaki mi pozostał na tym świecie? - krzyczała.
- Dość! - wrzasnął nagle Oli. Grace spojrzała na niego zszokowana. Tak samo jak ja. Kobieta podeszła do niego i z zaciśniętą szczęką wymierzyła mu policzek. Chłopak zachwiał się, a później spojrzał na podłogę jakby zawstydzony, jakby żałował tego jak potraktował matkę. Po chwili spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem. Przyglądałam się temu z niedowierzaniem. Kiedy Grace przeniosła wzrok na mnie. W jej oczach widziałam znajome szaleństwo. Znów nad sobą nie panowała.
- Wynoś się z tego domu, albo z tobą skończę - warknęła przez zęby. Spojrzałam na nią z całą wściekłością na jaką było mnie stać.
- Chyba śnisz jeśli myślisz że będę tak posłuszna jak twój syneczek - wysyczałam. Ostatnie słowo powiedziałam z taką pogardą, że kontem oka zobaczyłam jak Oliver patrzy na mnie z urazą.
- Ty mała... - zaczęła i zamachnęła się by mnie uderzyć. Przerwała kiedy złapałam ją za nadgarstek. Ja nie zamierzałam pokornie przyjąć policzka. Jeszcze chwila i sama bym ją uderzyła. Oliver złapał matkę za ramiona i przestawił ją jak krzesło kilka kroków ode mnie. Wciąż patrząc kobiecie w oczy wyszłam z kuchni i pobiegłam do mojego pokoju. Spakowałam kilka rzeczy które rozpakowałam po przyjeździe, zarzuciłam torbę na ramie i wyszłam. Przez chwilę chciałam żeby Oliver mnie zatrzymał, albo żeby poszedł razem ze mną. Domyśliłam się że pewnie jest razem ze swoją matką i próbuje doprowadzić ją do porządku. Ona była dla niego najważniejsza. Ja się nie liczyłam. On już dla mnie też. Dopiero po przekroczeniu progu domu zorientowałam się że płaczę.
Głupi Oliver, nie jest jej wart. Rozdział świetny, ciekawe czy pojawi się Jace. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Jace pojawi się już w następnym pod koniec, ewentualnie w jeszcze następnym jakoś w trakcie.
UsuńJa bym jej przyłożyła no cóż Oli się należało 😂
OdpowiedzUsuń